Wybory we Francji. 27,41 do 24,03. Te ledwie 3,38% przewagi centrowego liberała nad jawną agenturą Kremla i szaleńczo skrajną ksenofobią nie powinno przestać nas przerażać. Polski kryzys jest elementem globalnego zjawiska. Francuskie wybory pokazują to po raz kolejny – po brexicie, Trumpie…
Pamiętajmy, że podobna do francuskiej przewaga demokratycznej opozycji nie zapobiegła w 2019 rządom PiS. Myślmy o tym, że odsunięcie PiS – jakkolwiek oceniać szansę na to – nie rozwiązuje problemu. On nie zniknie – jak nie zniknął we Francji, w Stanach. Jest u nas może nie aż tak jak na Węgrzech, gdzie klamka zapadła na dobre. Ale prawdopodobnie jest tak, jak mogłoby tam być, gdyby jakimś cudem Orban stracił większość – okazałoby się wtedy, że systemowe i społeczne zmiany zaszły tak daleko, że zwycięstwo demokratów o niczym by nie przesądziło.
Francuski wynik oczywiście cieszy. Ale wśród wielu innych pokazuje także, jak poważna jest sytuacja. I jak bardzo nieznana jest w mainstreamowej polityce odpowiedź na kryzys. Minęło 7 lat od katastrofy 2015 roku. Nikt z odpowiedzialnych za tamtą porażkę nie uderzył się w pierś. Nikt nie przeprosił za przegraną z 2019, choć ona była skandalem bardzo łatwym do przewidzenia i w jasny sposób była rezultatem partyjnej gry interesów. Nie znamy nawet rzetelnej diagnozy kryzysu. We Francji ona też nie jest znana. Jeśli polityka będzie wciąż business as usual, dobrze nie będzie. Zwłaszcza w Polsce, która w odróżnieniu od Francji, Wielkiej Brytanii i USA kolebką demokracji nie jest…