The time is out of joint: O cursed spite
William Shakespeare, Hamlet
That ever I was born to set it right
Debata o wspólnej liście odbyła się 27 listopada w lokalu o znamiennej nazwie „Marzyciele i Rzemieślnicy”. Uczestników, balansujących między marzycielstwem a rzemiosłem, połączyło przekonanie, że „Czas wypadł z ram” i że propozycje niesztampowe, wbrew stereotypom, przełamujące impossybilizm utartych zwyczajów polskiej raczkującej demokracji są teraz niezbędne, by poradzić sobie z zapaścią cywilizacyjną jaką zafundowały nam rządy Zjednoczonej Prawicy
Jak to ujął Wojciech Kinasiewicz z Obywateli RP w podsumowaniu: „…Polska nie jest państwem demokratycznym jest gnijącym państwem autorytarnym. Zestaw pojęciowy dotyczący demokracji nie ma zastosowania. Język opisu jest błędny. Jeżeli to jest autorytaryzm, to nie mamy wyborów tylko plebiscyt. …. Skoro nie ma wyboru to nie ma mowy o programach wyborczych. Idziemy do plebiscytu, by ten plebiscyt jak najmocniej wygrał. Jeśli wygramy to programy zaczną mieć znaczenie. W niestandardowej sytuacji potrzebujemy ekstraordynaryjnych rozwiązań. Pojęcia partii politycznych w sytuacji, gdy nie funkcjonuje demokracja tracą sens. Myślenie tymi kategoriami nie zagwarantuje budowy nowej Polski, a ją musimy budować praktycznie od nowa.”
Padło wiele ocen/argumentów/propozycji. Spróbujemy je uszeregować, posługując się cytatami z przysłanych tekstów i spisanymi wypowiedziami, skupiając się na odpowiedziach na postawione w debacie pytania: Jeśli wspólna lista to jaka i jak ją uwiarygodnić w oczach wyborców? Precyzujemy zaproponowane cele, konieczne sposoby i działania, które zdaniem uczestników można i należałoby podjąć.
Przebieg debaty TUTAJ.
Wystąpienia złożone przed debatą: TUTAJ.
Cel wyborczy – większość konstytucyjna
Dyskutanci zgodzili się jeśli chodzi o sformułowanie celu opozycji demokratycznej w nadchodzących wyborach. Zgodzili się, że należy zrobić wszystko by zmaksymalizować liczbę mandatów zdobytą przez siły prodemokratyczne. Celem powinna być nawet większość konstytucyjna – 307 mandatów.
Marcin Święcicki stwierdził: „Większość konstytucyjna jest konieczna, aby obalić Trybunał Konstytucyjny drogą konstytucyjną a nie jakimś kontr-zamachem. Odpowiednia zmiana do Konstytucji wystarczy, aby przerwać 9-letnie kadencje obecnych członków TK i powołać nowy skład Trybunału…. większość konstytucyjna (jest) niezbędna choćby dlatego, że kadencja neo-sędziów TK minie dopiero pod koniec kadencji przyszłego Sejmu. Wprowadzenie euro wymaga zmiany Konstytucji. Uruchomienie Trybunału Stanu wymaga większości konstytucyjnej.” Cel ten nie musi być jednak priorytetem parlamentarnych partii politycznych, stąd głosy o potrzebie zaangażowania społecznego, by wytworzyć nacisk na klasę polityczną, by ten cel zaakceptowała: Dominik Górski – „dyskusja jedna czy więcej jest wygodna dla partii. Dla społeczeństwa celem jest 307 mandatów w Sejmie i tylko o to powinniśmy pytać liderów. (Powinniśmy też wywrzeć)..nacisk opinii na media żeby w tę stronę kierować dyskusję.”
Pat decyzyjny wynikający z braku mandatów wystarczających do przełamania veta prezydenckiego czy decyzji neo-TK może być nawet większym zagrożeniem niż przegrana, prof. Przemysław Sadura ujął to następująco: „Najgorszym możliwym scenariuszem dla perspektyw demokracji w Polsce nie jest to, że opozycja przegra najbliższe wybory, ale to, że zmarnuje zwycięstwo.” A wtórował mu Paweł Kasprzak „Zagrożeniem realnym jest pyrrusowe zwycięstwo.”
Jakie środki można przedsięwziąć by osiągnąć ten cel – maksymalizacji efektu wyborczego? Przy obecnych tendencjach sondażowych ten cel wydaje się realny, niemniej wymaga mobilizacji społecznej i zjednoczenia wysiłków. Od dawna już dyskutowana jest w mediach propozycja wspólnej listy wszystkich ugrupowań prodemokratycznych, mająca wielu zwolenników i przeciwników. Uczestnicy zrekapitulowali krążące argumenty za i przeciw.
Wspólna lista pro i contra
Argumenty „za” wynikają głównie z arytmetyki systemu d’Hondta, premiującego wysoki wynik wyborczy, czyli silne ugrupowania: Andrzej Machowski: – Do zdobycia 307 głosów niezbędne jest poparcie 63% wyborców. Jest to realne, bo wskazują na to trendy sondażowe i analiza przepływu wyborców w założeniu wspólnej listy. Dwie listy tego nie zapewniają. Wspólna lista nie stanowi problemu dla wyborców, w ponad 50% popierają ją. 90% deklaruje głosowanie na wspólną listę, 10 % strat absencji rekompensuje przyciągnięcie wyborców niepartyjnych i kilkuprocentowa demobilizacja wyborców prawicy.
Różne kalkulacje wskazują, że efekt negatywny, odpływu wyborców nie godzących się na obecność na liście kandydatów ugrupowań ocenianych przez nich negatywnie może być zrekompensowany nie tylko premią d’Hondta, ale też innymi czynnikami. Zgadza się z tym również prof. Przemysław Sadura, choć do wspólnej listy ma zastrzeżenia, o których poniżej, pisząc: wspólna lista daje zysk wyborczy netto. Zysk ten może być nawet wyższy, jeśli uwzględnimy psychologiczny efekt „żółtej koszulki”. Pewna kategoria wyborców ma skłonność do popierania partii prowadzących w rankingach. Chociaż zsumowany wynik sondażowy partii demokratycznej opozycji jest od dawna wyższy niż poparcie PiS, jak dotąd w sondażach prowadzi partia rządząca. To ona jest postrzegana jako faworyt.
Prof. Krzysztof Podemski z kolei podkreślił silne wsparcie dla wspólnej listy wśród wyborców demokratycznych, co minimalizowałoby efekt odpływu głosów: Większość elektoratu opozycji popiera ideę powstania jednej wspólnej listy wyborczej. W najliczniejszym elektoracie (KO) udział zwolenników takiego rozwiązania przekracza połowę badanych. W elektoracie Lewicy i PL2050 zwolenników tego rozwiązania jest mniej, ale i tak stanowi ono najczęściej wybieraną opcję. Tylko w najmniej licznym elektoracie (PSL-KP) poparcie zarówno jednej, jak i dwóch list jest identyczne. Tutaj najwięcej wysiłku trzeba włożyć w przekonanie do tego rozwiązania regionalnych i lokalnych aktywistów. Tylko w elektoracie KO Tusk jest uznawany za lidera opozycji przez blisko połowę badanych. Elektoraty pozostałych partii, ale także „niezdecydowani” nie potrafią jednak wskazać alternatywnego lidera. Ponieważ nowego lidera na horyzoncie nie widać, jedynym pragmatycznym wyborem jest uznanie za takiego przywódcę Tuska. Marcin Gerwin argumentował, że partie powinny zobaczyć we wspólnej liście swój interes, pod warunkiem, że jej konstrukcja pozwoli zachować ich własną tożsamość: Wspólna lista jest w interesie wszystkich ugrupowań. Otrzymują więcej miejsc w parlamencie a zachowują możliwość przeprowadzania swoich propozycji w uzgodnieniu z koalicjantami. Partie nie chcą, bo stracą markę własną. Dlatego też trzeba stworzyć nową markę dla koalicji.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Debata o wspólnej liście wyborczej. Zakładajcie Obywatelskie Komitety Wyborcze!
Wspólna lista stanowiłaby też pewien symbol zjednoczenia wokół wartości, obietnicę „nowego otwarcia” i być może spowodowała zmianę optyki tych, których kształt polskiej demokracji zniechęcił do partycypacji. Prof. Anna Siewierska-Chmaj i Paweł Kasprzakujęli to w złożonym tekście następująco: „..przeraża Polska obojętna i niezdecydowana lub sfrustrowana i wściekła na całą klasę polityczną. Polska, która nie chodzi do wyborów, ponieważ nie wierzy, że którakolwiek siła polityczna może i chce zmienić na lepsze jej los. Polska, która nie widzi różnicy między PiS a KO, między Jarosławem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem, między Moskwą i Budapesztem a Brukselą i Berlinem. Polska, która nie ufa nikomu a wszystkimi gardzi! To o tę właśnie Polskę musi zawalczyć demokratyczna opozycja i do tej walki musi stanąć wspólnie! Jakakolwiek inna konfiguracja będzie jedynie potwierdzeniem tezy, że partykularne interesy poszczególnych ugrupowań i polityczne ambicje ich liderów są ważniejsze, niż wspólny cel. Jedna lista skupiająca wszystkie prodemokratyczne siły w naszym kraju jest konieczna nie tylko ze względów praktycznych. Jest niezbędna także, a może przede wszystkim, ze względów symbolicznych!
Idea wspólnej listy rodzi silny sprzeciw, zainteresowanie wyraża tylko KO (i obywatele). Jakie argumenty „przeciw” podniesiono podczas debaty? Wysnuwany jest poważny zarzut (Przemysław Sadura), że wspólna lista pogłębi polaryzację, pozbawiając sferę polityki bogactwa idei: Ograniczenie palety wyborów do PiS i antyPiS to redukcja naszego systemu politycznego do demokracji plebiscytarnej (a to od zawsze cel wszelkiej maści populistów). Negocjowanie podziału miejsc na wspólnej liście może się okazać tak konfliktogenne, że rezultat byłyby przeciwny wobec oczekiwań.
Wyjątkowość sytuacji i jednorazowość propozycji osłabia jednak ten argument, dodatkowo proponenci wspólnej listy zakładają środki zaradcze: prof. Anna Siewierska-Chmaj i Paweł Kasprzak podkreślają: – Jedna lista, o której tu mowa, nie ma sensu bez bardzo wyraźnego, wyjątkowego celu tych wyborów i następującej po nich kadencji parlamentu. Bez szerszego horyzontu postulat integracji opozycji przeciw PiS może być wręcz szkodliwy, utrwalając i tak dziś widoczny dwupodział polskiej polityki.”
Michał Majewski: – Przyszłe wybory są inne. Kwestia kluczowa jak zdobyć 307 mandatów i to zdecyduje na kogo będę głosował. Zawieśmy flagi partyjne. Jak wspólna lista powinna się nazywać? Niech się nazywa koalicja wyborcza, kandydaci ujawniają swoją przynależność, obywatelscy też. Podobnie Marcin Gerwin podkreśla konieczność uzgodnienia minimum programowego, pozostawiającego różnice programowe poza uzgodnieniami międzypartyjnymi: (przy założeniu wspólnej listy) …partie zachowują swoje programy indywidualne, własne propozycje rozwiązań, które będą mogły przedstawiać w toku kadencji; koncepcja otwartego dialogu oznacza, że od samego początku przyjęte jest założenie, że różnice programowe pomiędzy partiami są naturalne, a wspólne stanowisko będzie wypracowywane w toku dialogu…; partie mogą przedstawiać własne projekty ustaw, jednak założenie jest takie, że do marszałka Sejmu składane są dopiero po przejściu przez proces konsultacji z partnerami z koalicji; wyniki konsultacji społecznych – odwołania się do głosu społeczeństwa, czy to w formie sondażu czy też panelu obywatelskiego – są traktowane przez wszystkich partnerów koalicyjnych jako rozstrzygające i stanowią wskazanie odnośnie sposobu głosowania w Sejmie. Podobnie Marcin Święcicki: – Straty wyborców niechętnych wspólnej liście można ograniczyć, jeśli przygotuje się wspólny program, ograniczony do spraw bezspornych, umowy koalicyjnej całej demokratycznej opozycji.
Efekt ograniczenia palety więc można zmniejszyć idąc drogą minimum programowego i protokołu rozbieżności; lista wspólna może być tak ułożona by podmioty nie traciły tożsamości i by wyborcy kładąc swój głos nadal mogli wybierać kandydata lewicy, KO lub obywatelskiego. O to też chodzi by uniknąć konfliktogennego negocjowania obsady miejsc na listach, tylko zawrzeć układ o parytetach i innym niż gabinetowy systemie obsadzania kandydatur.
Same obliczenia efektu wyborczego WL są kontestowane, w debacie przez jeden głos, na rzecz dwu koalicji. Edward Domagalik: – Przywódcy polskich partii politycznych obecnej opozycji powinni zorganizować się w patronat dwóch koalicji opozycyjnych, jednej centroprawicowej, drugiej centrolewicowej a kandydatom na posłów ze swoich partii pozwolić dołączyć do jednej z koalicji według ich własnej woli. To, według kalkulatorów wyborczych, pozwoliłoby sięgnąć po ilość mandatów niezbędną do odrzucenia weta prezydenta. Obliczenia: dwie koalicje, zakładając 5% dopływu wyborców pis (309 mandatów/303 – w zależności od użytego kalkulatora), jedna koalicja (296/280).”
Inni liczą inaczej wskazując na dodatkowe źródła przepływu głosów – Andrzej Machowski – poważny argument przeciw wspólnej liście – nie wszyscy wyborcy partyjni tę listę popierają i lista traci wyborców – mówca dobitnie podkreśla kontrargument: – Dopiero spadek liczby głosujących na tę listę o 18% powoduje że wspólna lista bierze mniej mandatów niż cztery partie startujące osobno. A spadek nie wyniesie 18 %, jest w granicach 10 %. Badania Kantara dla GW z czerwca pokazują, że gdy pojawia się wspólna lista pojawia się wielokierunkowa migracja wyborców, odpływ wyborców jest kompensowany z innych list, co więcej następuje kilkuprocentowa demobilizacja wyborców PiS. W efekcie proporcja głosów na partie prodemo i ZP jest taka sama przy wspólnej liście jak przy starcie czterech partii osobno, natomiast przydział mandatów jest o wiele korzystniejszy. Straty na wspólnej liście nie ma – to bałamutny argument.
Michał Majewski: – W jakim stopniu Rafał Trzaskowski zdołał przekonać do siebie w drugiej rundzie wszystkich głosujących w pierwszej turze na kandydatów opozycyjnych? Udało mu się to dość dobrze jego wynik – 125 tys. głosów jest o kilkaset głosów lepszy, niż suma wyników 4 polityków opozycji z pierwszej tury. To pokazuje, że Trzaskowski reprezentujący PO nie spowodował utraty wyborców opozycyjnych z pierwszej tury. Z drugiej strony przy wyższej frekwencji wyborczej w porównaniu z wyborami do Sejmu, startując pod szyldem „Trzaskowski”, opozycja nie zdołała przekroczyć łącznego poziomu poparcia dla partii opozycyjnych z wyborów do Sejmu z 2019 roku – 33%.
PRZECZYTAJ TAKŻE: W poszukiwaniu miliona zmarnowanych głosów — jak nie powtórzyć błędów z 2019 roku, część I
Idea wspólnej listy jest zatem osłabiana przez niepewność pozytywnego efektu, bo nie stoją za nią rzetelne badania, co podniósł prof. Markowski „koalicyjne propozycje, wspólne listy (inne układy), sprawdzają się tylko jeśli zostanie wykonana rzetelna praca analityczna dotycząca zastanej opinii publicznej i możliwości ich zmiany, a następnie długotrwała praca terenowa, by konkretne grupy osób (w różny sposób dla każdej) okazały się responsywne względem danego politycznego zamysłu. Jest to niezwykle trudne, ambitne i wymagające wiedzy wielu profesji zadanie, którego nie można realizować – a tak dzieje się w Polsce – metodologicznie źle pomyślanych badaniach.
Na dogłębne badania nie ma ani czasu ani finansowania, odpowiedź na ten apel zaproponował Michał Majewski sugerując badania pilotażowe w okręgu tarnowskim: Należy przeprowadzić pilotaż w jednym z okręgów wyborczych, gdzie struktury lokalne partii opozycji demokratycznej, samorządowcy, lokalni działacze obywatelscy będą musieli wypracować najlepszą formułę wspólnej listy dla tego okręgu. Pilotaż wspólnej listy musi być zarządzany przez ludzi, którzy znają ten region i są na miejscu. 5 rzeczy na rzecz pilotażu: 1. Po co? 4 miesiące na zebranie danych 2. Gdzie? W Tarnowie dominuje PiS, opozycja marnuje połowę wyborców, nie ma liderów opozycji, tam łatwiej się dogadać. 3. Kto zaangażowany? – lokalni politycy, organizacje obywatelskie, samorząd, wiedza lokalna jest potrzebna bo wyborcy są inni. 4. Czego się spodziewamy?. Lokalne ustalenia jak skonstruować listę. 5. Co potrzebne ze strony polityków centralnych? – zgoda na przeprowadzenie i uznanie wyniku przy obsadzaniu list.
Podnoszony też jest opór liderów partyjnych jako niebagatelny czynnik hamujący. Marek Kossakowski dowodził: – Liderzy protestują przeciw liście. Społeczeństwo ma o politykach złe zdanie, a oni się kierują racjonalnością. Lider został wybrany by zapewnić miejsca w parlamencie, reelekcję, etc. Polski system subwencji powoduje, że jedna wspólna lista otrzymuje subwencję o 22 mln niższą niż suma czterech partii które zdobywają 12, 5 % głosów. Ego partyjne się mitologizuje, ale układanie list to ciężki wysiłek i praca. Jeśli by to się działo z udziałem społecznym, to by było trudno polityków przekonać. Trudno zaakceptować argument przeciw liście podnoszący jako rzecz nie podlegająca dyskusji prymat interesu partii. Mógłby on być akceptowany w warunkach normalnej gry demokratycznej, a nie w sytuacji katastrofy cywilizacyjnej. Partie polityczne, które w obecnej sytuacji otwarcie przedkładają własny partykularny interes nad wypełnienie powinności, na które dostają pieniądze podatników, zwłaszcza w obecnej sytuacji zagrożenia, powinny być przez nich odesłane do lamusa. To obowiązkiem partii jest wykazać prymat poczucia misji, a nie usprawiedliwiać się, że muszą przecież dbać o interes własny. Obywatele wyrażają swój sprzeciw, Anna Ginalska sformułowała to tak: Mamy prawo kontestować działania partii, bo są finansowane z budżetu. Dziś nie czas na partyjne gierki i nie mamy czasu się im przyglądać. W 1989 roku były komitety obywatelskie, jedyna droga by obywatele byli traktowani poważnie przez partie.
Opór liderów nie musi być jednak tylko prywatą – jeszcze trudniejsze wydaje się rozbrojenie następującego dylematu liderów mniejszych partii, który prof. Anna Siewierska-Chmaj i Paweł Kasprzak przedstawili tak: – Każda z trzech mniejszych partii wzywana dziś słusznie, w imię racji stanu, do przystąpienia do porozumienia wyborczego, stoi wobec decyzji, w której każdy wybór jest zły. Każdy z partyjnych liderów godząc się na układanie wspólnej listy z silniejszym partnerem skaże się na marginalizację i utratę własnej odrębnej tożsamości, jak to się stało udziałem Inicjatywy Polskiej, Nowoczesnej, być może także Zielonych. Nie godząc się i startując osobno, ulegnie innej katastrofie: w dniu wyborów jego zwolennicy zagłosują w większości na najsilniejszego przeciwnika PiS, jak to się stało w przypadku Wiosny Biedronia…. Propozycja (wspólnej listy) musi być uczciwa, inaczej jest samobójstwem mniejszych partii.
PRZECZYTAJ TAKŻE: W poszukiwaniu miliona zmarnowanych głosów – jak nie powtórzyć błędów z 2019 roku, część II
Wspólnej listy nie będzie bez oferty chroniącej słabsze ugrupowania, problem w tym, jak w ogóle doprowadzić do negocjacji, przy braku zainteresowania słabszych nawet rozmową. Trzeba ofertę sformułować tak, by negocjacje stały się pożądane, o propozycjach poniżej. W tym świetle ważne są uwagi, że wola współpracy i ustalenia minimum programowego powinno poprzedzać decyzje co do wspólnej listy. Prof. Przemysław Sadura: – Współpraca będzie stabilna, jeśli najsilniejszy będzie skłonny do największych ustępstw, a słabsi będą się musieli liczyć z sankcjami za wyłamanie się ze współpracy. Stworzenie takich warunków do współpracy, a nie przekonywanie do jednej listy, postrzegam jako najważniejsze zadanie oddolnych inicjatyw obywatelskich. To czego dzisiaj potrzebujemy to przede wszystkim przyjęcia między partiami opozycyjnymi swoistego paktu o nieagresji. Optymalnie, aby jej fundamentem było rodzaj cywilizacyjnego minimum programowego. Wojciech Kostka: – Podkreślenie konieczności zaufania i współpracy między podmiotami wspólnej listy, bez wspólnego mianownika lista się nie ziści.
Pytanie czy można liczyć tylko na partyjną wolę porozumienia czy też to porozumienie trzeba wymusić naciskiem społecznym?
Andrzej Machowski: – Partie nie pracują nad algorytmem wspólnej listy – ważny jest nacisk obywatelski, …jakaś forma współpracy opozycji staje się koniecznością, a obywatelska interwencja w jej promowanie zyskuje legitymizację (prof. Przemysław Sadura) i słaba aktywność aktywistów i obywatelskich i partyjnych, problemy ogólne to pogorszą. Wzrost niepopierających nikogo z 30% do 50%. Apel o mobilizację aktywistów (prof.Krzysztof Podemski).
Obecnie brak sukcesów osłabia aktywność obywatelską. Przywrócić uśpioną aktywność może wyraźnie zarysowany cel i plan, z dużą szansą sukcesu. Tym celem może być organizacja wspólnej listy, w uzgodnieniu roli środowisk obywatelskich wspólnie z partiami. Wynika z tych uwag konkluzja, że wspólna lista ma szansę spełnić cel, lecz musi być w sposób przemyślany skonstruowana.
Należy przede wszystkim rozbroić zagrożenia, które dla małych partii kryją się w konstrukcji wspólnej listy, być może też wymuszając ich udział pod groźbą marginalizacji poza wspólną listą. Prof. Anna Siewierska-Chmaj i Paweł Kasprzak proponują, że może to ułatwić mediacja środowisk obywatelskich: Wyjściem z tego impasu byłby otwarty na obywateli proces kształtowania wspólnej listy w konkurencji między tworzącymi ją partiami. Drugim warunkiem jest, by każdy, kto zechce startować poza wspólną listą demokratów był w oczywisty sposób skazany na porażkę. Tylko wtedy porzuci partykularne kalkulacje na rzecz wspólnego dobra. …efekt przymusu wspólnego startu (można) osiągnąć, pokazując go choćby w sondażach. Potrzeba do tego rozpoznawalnej społecznie inicjatywy. To jest miejsce dla inicjatyw obywatelskich. Tego zadania nie wypełni po prostu najsilniejsza z partii.
fot. Jerzy Kuta
***
Ciąg dalszy jutro i w piątek:
- czwartek 8.12.2022:
– Konstrukcja wspólnej listy
– Wiarygodność list – udział kandydatów pozapartyjnych
- piątek 9.12.2022
– Jak wyłonić kandydatów pozapartyjnych i umieszczać ich na wspólnej liście?