Nie wszyscy śledzą uważnie i interesują się sprawami publicznymi. Mają do tego prawo, choć budzi to usprawiedliwione zastrzeżenia. „Nie bądźcie obojętni… ” – upominał Marian Turski
Nie wszyscy też mają wystarczające kompetencje, by prawidłowo ocenić konsekwencje podejmowanych w ich imieniu decyzji. Nie jest łatwo zrozumieć znaczenie zachodzących procesów czy ukrytych prawdziwych sensów wypowiadanych deklaracji, potoku słów. Gubimy się w ilości danych, niekończących się kolumn liczb, prognoz i zapewnień. Było i jest to wykorzystywane przez władzę i siły polityczne aspirujące do władzy mniej lub bardziej bezwstydnie. Taka jest rzeczywistość i nie ma co się na nią obrażać a już zupełnym nonsensem jest obciążać winą za ten stan rzeczy system demokratyczny.
Demokratyczne państwo prawa w ramach swojego konstytucyjnego systemu stwarza możliwości skutecznej ochrony przed obojętnością i niekompetencją wielu… Są nimi niezależne instytucje systemu demokratycznego; wolne i równe wybory demokratyczne jako akceptowana forma sukcesji władzy, parlamentaryzm, trójpodział władzy, w tym niezależny od polityków wymiar sprawiedliwości z Trybunałem Konstytucyjnym, sądami i prokuraturą na czele, wolne media, w tym powszechnie dostępne media publiczne, samorządy terytorialne, zawodowe i środowiskowe, organizacje pozarządowe, niezależne, samodzielne ośrodki akademickie, eksperckie, wolny świat nauki i kultury…
PRZECZYTAJ TAKŻE: Nowelizacja ustawy o SN to jedynie gra o odblokowanie unijnych funduszy
Po zamachu na Konstytucję i przejęciu (pełnego podporządkowania) już w 2015 roku Trybunału Konstytucyjnego przez antysystemową, bo antydemokratyczną Zjednoczoną Prawicę, demokratyczne państwo prawa w Polsce przestało istnieć. Powstała kierowana przez jedną osobę, Jarosława Kaczyńskiego, hybryda rodzącego się systemu autorytarnego z elementami budowanej w oparciu o partię władzy oligarchii, w której wszystkie wymienione wyżej bezpieczniki zostały albo skutecznie wyłączone (podporządkowane woli rządzącej partii) albo aż tak osłabione przez toczącą się z ich niezależnością walkę, że nie spełniają już swojej systemowej roli. To jest proces rozciągający się na dominujące w życiu polityczno-społecznym sektory a tytułowe „wielkie udawanie” to działania tych, którzy powinni się temu przeciwstawić a udają, że tak nie jest i zachowują się tak, jak gdyby nic się nie stało.
To „wielkie udawanie” przejawia się przede wszystkim poprzez ucieczkę od spojrzenia całościowego (holistycznie) na to co się w Polsce dzieje i skupienie się co najwyżej na przerażającej wielości, ale jednak rozpatrywanych pojedynczo i wybiórczo przykładach nieprawości przez władzę partii Kaczyńskiego. A o prawdziwej skali i faktycznym zasięgu realizowanego konsekwentnie procesu oligarchizacji i wprowadzaniu autorytaryzmu na wzór nacjonalistyczno-populistycznych, z założenia niedemokratycznych systemów, stanowi suma tych nieprawości, ich skala i zasięg sięgający właściwie wszystkich obszarów życia społecznego na poziomie centralnym i lokalnym, w polityce, mediach, gospodarce, kulturze, nauce i oświacie, w usługach publicznych, w sądach, w resortach siłowych, wojsku, policji, służbach…
PRZECZYTAJ TAKŻE: Będzie nas dziesięć milionów. Apel o wspólną listę wyborczą
To nie są tylko pojedyncze afery, których ilość i wielkość jest niespotykana wcześniej i przechodzi wszelkie pojęcie. To jest totalny zamach na demokratyczne państwo prawa i realizowana w praktyce władza grupki osób poza parlamentarną i prawną kontrolą sprowadzająca nasze wolności i prawa do pustego frazesu. Władzę tę, jak zazwyczaj bywa, ci nieliczni sprawują w oparciu o masę obojętnych i/lub niekompetentnych, często zwyczajnie okłamywanych ludzi, którzy nie są w stanie ocenić czekających ich konsekwencji. Dopóki są pieniądze są mamieni, przekupywani, indoktrynowani ale pełnią i będą pełnić rolę uzależnionych od władzy poddanych. Dodawszy do tego grupy karierowiczów i oportunistów, licznych chcących wykorzystać nadarzającą się okazję kombinatorów i cwaniaków i hierarchiczny kościół, wiernego sojusznika i zwolennika takiego właśnie modelu władzy z masą podporządkowanych i uzależnionych od siebie wiernych słuchaczy ich nakazów mamy rzeczywisty obraz sytuacji.
Udawanie, że tak nie jest, że mamy do czynienia z normalną w polityce i demokracji „grą o władzę”, gdzie różne partie konkurują ze sobą i spierając się o program walczą o elektorat i poparcie, że media tropiąc afery władzy patrzą jej na ręce a ona i opinia publiczna na to reaguje, że wybory będą demokratyczne i równe, że policja jest po to, by zapewnić nam bezpieczeństwo a Narodowy Bank Polski i Rada Polityki Pieniężnej, by stabilizować i pilnować wartości naszych pieniędzy, że Kaczyński gotowy jest ograniczyć swoją władzę i poddać się i swoich ludzi jakiejkolwiek kontroli, bo to jest w interesie Polski a w ogóle, być może, to ma trochę racji, bo takie jest polskie społeczeństwo służy znakomicie tej władzy i jest skutecznie przez nią wykorzystywane.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Odbudowa polskiej demokracji analizy, szanse i recepty- relacja z debaty o wspólnej liście opozycji. Cz. 1
Niestety, to „wielkie udawanie” jest powszechne, rzec można wszechobecne. Dominuje w polityce, w mediach, w działaniach organizacji, stowarzyszeń. Jest wprost proporcjonalne do skali zawłaszczania przestrzeni wspólnej przez partię Kaczyńskiego. Bo jak inaczej rozumieć brak zdolności do zjednoczenia sił demokratycznych i odpowiedniego przygotowania się do zbliżających się wyborów, tematy i poziom wolnych mediów, milczenie środowisk akademickich i zawodowych, zajmowanie się samymi sobą, brak współpracy organizacji pozarządowych… Nie wierzę, że nie widzą i nie rozumieją, co się dzieje. Może wielu, ten system podporządkowania i niewolności tak naprawdę odpowiada?
W zeszłym tygodniu gośćmi programu „Tak jest…” był Bogumił Chrabota (naczelny Rzepy) i Tomasz Sekielski (naczelny Newsweeka). Ten pierwszy na uwagę prowadzącego program Andrzeja Morozowskiego o zagrożeniach dla wolnych mediów w Polsce po kolejnym szturchańcu od PiS dla TVN, optymistycznie, z wyrazem samozadowolenia na twarzy, uśmiechnięty i pewny siebie powiedział, że wolne media to my i my (czyli w tym przypadku „ja” – Chrabota) nigdy na to nie pozwolimy i nie ma co się PiS-u obawiać. Poruszyło mnie to do głębi, bo jakoś nie zauważyłem reakcji PiS-u na słowa oburzenia w mediach o łamaniu prawa przez państwo i śmierciach na granicy z Białorusią, nic nie zmieniło bezkarności partyjnych aparatczyków po demaskatorskich tekstach w portalach, gazetach, kolejnych emisjach „Czarno na białym” a wnikliwych i „odważnych” komentarzy naczelnych pewnie nikt z władzy nawet nie czyta.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Odbudowa polskiej demokracji analizy, szanse i recepty – relacja z debaty o wspólnej liście opozycji. Odc. 2
Wolność koncesjonowana, wolność, od której nic nie zależy może być „mniejsza” lub „większa”, ale gdy o tym pośrednio lub bezpośrednio decyduje władza to nie ma taka „wolność” nic wspólnego z szanowanym i chronionym przez państwo prawem do wolności. Chrabota o tym zapomniał. O Węgrzech, Rosji, Turcji też.
Mało tego, co mnie już przygniotło do ziemi, Chrabota powiedział, nie bez dumy, w wątku Macierewicza i kłamstwa smoleńskiego z niezrozumiałą dla mnie satysfakcją, że rozmawiał z „wieloma poważnymi posłami PiS” i usłyszał od nich, że temat smoleński w PiS umarł. Oni (rozmówcy Chraboty) już w zamach nie wierzą. Tak jakby myślał, że w PiS mówią to co myślą i robią to co myślą lub mówią… To nie jest naiwność. To właśnie jest „wielkie udawanie” – powszechne, wszechobecne. Hołownia i Kamysz też wie, że wspólna lista jest pewniejszym i lepszym sposobem, by odsunąć PiS od władzy i przejąć odpowiedzialność za naprawę Polski. Udają, że jest inaczej.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Odbudowa polskiej demokracji analizy, szanse i recepty – relacja z debaty o wspólnej liście opozycji. Odc. 3
Gdybym pisał powieść być może wplótłbym wątek z postacią, która rozważa i sprawdza czy udawanie, że jest inaczej niż jest, jest przydatną, w każdym razie wygodną formą reagowania na to, co ją spotyka. Ale w życiu społecznym i politycznym, gdy mamy do czynienia z wielkimi grupami ludzi, gdy na jednej szali jest ich przyszłość, bezpieczeństwo i dobrobyt, a na drugiej dobre samopoczucie wynikające z oszukiwania samego siebie czy gry z samym sobą, co nazwałbym perspektywą narcyza, jest to szalenie niebezpieczne i bardzo szkodliwe. Już pisałem, że umacnia i utrwala sprzeczną z naszym zbiorowym interesem władzę, daje im czas i możliwości, ale oprócz tego roztacza zasłaniającą świat mgłę niedomówień, kłamstw, przemilczeń, co budzi powszechne niepokój i niechęć. Zachęca do szukania kryjówki i… choćby biernej, ale podwładności i uzależnienia.