Tommy Raskin popełnił samobójstwo 31 grudnia 2020, miesiąc przed 25. urodzinami. Rodzice w pożegnaniu napisali o nim, że „był magiczny”. Jego ojciec, kongresman Jamie Raskin prosto z pogrzebu syna przyleciał do Waszyngtonu, bo tego dnia odbywała się certyfikacja wyborów prezydenckich
Jamie Raskin jest profesorem konstytucjonalistą i nawet w obliczu takiej tragedii, która rozerwała mu duszę, stawił się w izbie. Był szósty stycznia 2021 i insurekcja Trumpa napadła na Kapitol. Gdy korytarzami szedł tłum, który krzyczał, że chce powiesić wiceprezydenta Mike Pence, Jamie Raskin otrzymał telefon od kongresmena Liu, który zapytał go w imieniu Nancy Pelosi, trzeciej osoby w państwie, czy Jamie stanie na czele managerów impeachmentu Trumpa. Nancy Pelosi, szefowa kongresu, wiedziała, że Jamie umarł w środku wraz synem i zdecydowała się na ten krok, by go przywrócić do życia. Dla pełnego obrazu tego, co działo się wówczas z Jamie Raskin, trzeba dodać, że jego córka i zięć byli wraz z nim tego dnia na Kapitolu i ich życie też było zagrożone przez motłoch, a Raskin miał z nimi tylko kontakt telefoniczny. I ten człowiek, przeszyty bólem i strachem o los drugiego dziecka, zgodził się być głównym oskarżycielem 45. prezydenta USA. Miał dwa tygodnie na przygotowanie aktu oskarżenia.
Jamie Raskin, uosobienie prawości i szlachetności, oddany konstytucji i republice jej najlepszy syn ugodzony śmiertelnie przez los, stanie naprzeciw i oskarży człowieka najpodlejszego gatunku, który przez cztery lata sprawiał światu „sen wariata śniony nieprzytomnie” i zostawił po sobie czterystutysięczne pole trupów. Dobro i zło. Ugodzony tragicznie ojciec, który podjął się potężnego wyzwania w imię lepszego świata, w imię pamięci syna, któremu ten lepszy świat był drogi.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Ostrożny Paweł Wojtunik. Przed senacką komisją ds. Pegasusa
Jak bardzo wielu ludzi w Ameryce napisałam wówczas list z kondolencjami do Jamie Raskina, gdyż ta amerykańska tragedia, grecka w swoim wymiarze, poruszyła mnie do głębi. Napisałam emaila na adres uczelni, w której wykładał prawo konstytucyjne kilka lat temu. Złożyłam kondolencje, napisałam kilka ciepłych słów, życzyłam mu siły, by miał ją na swojej drodze. Nie liczyłam nawet, że ten list do niego dojdzie, bo email mógł być nieaktualny. Następnego dnia otrzymałam odpowiedź od Jamie Raskina:
„Dear Jola: (…) thank you for your very beautiful note and tender words. They mean a lot to me and I will take them to heart as indeed I continue my path. With gratitude, Jamie”.
I.
Od listopada 2021 roku napisałam listy otwarte i emaile do Donalda Tuska, Szymona Hołowni, Władysława Kosiniaka-Kamysza, Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia. Wraz z grupą wolontariuszy namawialiśmy ludzi do pisania listów do swoich parlamentarzystów. Łącznie do 260 polityków opozycji wysłaliśmy ponad kilka tysięcy emaili. Pisaliśmy grzeczne, pełne szacunku listy, prosząc, by zjednoczyli opozycję przed następnymi wyborami, bo tego chce 83 proc. wyborców ich partii. Nasze listy publikowaliśmy na Facebooku i wysyłaliśmy do Gazety Wyborczej.
Od żadnego z liderów partii opozycji demokratycznej nie otrzymaliśmy odpowiedzi, choć nasze listy drukowała Gazeta Wyborcza i były one jak najbardziej publiczne.
Obywatele RP:
W ciągu kilku lat działalności zdołaliśmy wymóc kilka ustępstw na władzy wrogiej obywatelskiej podmiotowości i kilka rzeczy wbrew tej władzy zbudować. Niektóre z nich uważamy za znaczące dla ustroju Rzeczypospolitej, o której marzymy. (…) Wspólnie z innymi ruchami obywatelskimi i bez udziału partyjnych polityków wieloletnim, wielkim i kosztownym wysiłkiem zatrzymaliśmy ofensywę na sądy, wpłynęliśmy na politykę Unii Europejskiej wobec łamania podstawowych norm praworządności przez państwa członkowskie (…). Wymogliśmy zasadę „pieniądze za praworządność”, tworząc w ten sposób warunki nietrudnego już zwycięstwa w tej najważniejszej i najtrudniejszej batalii, jaką od lat prowadzimy przeciw władzy. Równocześnie jednak przez te wszystkie lata żaden z naszych postulatów nie doczekał się nawet odpowiedzi ze strony partii opozycji. Ten bilans szokuje.
Jako wyborcy, jako ludzie, którzy głosowali na Tuska, Hołownię, Kosiniaka-Kamysza, Czarzastego i Biedronia, dla nich nie istniejemy. Nasz głos dziś, w czasie między wyborami, nie jest godny ani ich czasu, ani wysiłku, ani uwagi. Ugodzony śmiertelnie Jamie Raskin, na którego ramionach spoczął ciężar oskarżenia prezydenta Stanów Zjednoczonych i który znalazł czas, by odpisać na list napisany złą angielszczyzną przez imigrantkę, będzie miał mój głos do końca świata. Natomiast żaden z obecnych liderów polskiej opozycji nigdy go nie dostanie, bo ich arogancja i lekceważenie wyborców przebiło standardy PRL.
II.
Panowie przywódcy mają za nic nasz głos, gdy nie leży on w urnie. Nie interesuje ich to, czego my, ich wyborcy, chcemy, choć pokazują to sondaże. Panowie przywódcy wierzą, że sami zrobią nam dobrze, a my – z braku wyjścia i pod presją kampanii – znowu się na to zgodzimy. My chcemy jednej listy, zjednoczenia opozycji, pokonania PiS i naprawy państwa, a panowie politycy mają inne cele. Nie są to cele związane z dobrem wspólnym, lecz kalkulacje polityczne. Głusi na nasz głos toczą więc rozważania, czy lepiej przegrać wybory na dwóch czy trzech listach, bo ich „tożsamość partyjna” wówczas pozostanie nienaruszona. Do wyborów zjednoczeni pójść nie mogą, ale rządzić będą mogli? Jak będą rządzić z Dudą blokującym wszystkie ustawy? Jak będą naprawiać „państwo po PiS”, gdy wszystkie naprawcze ustawy za niekonstytucyjne uzna grupa kolesi z Trybunału pod przywództwem kucharki Kaczyńskiego? Nie mamy jasności, jak miałaby ta naprawa Rzeczpospolitej się odbyć wykonaniu koalicji rządzącej, która teraz nie może się zawiązać, bo nikt nie może z Tuskiem, Tusk nie może z lewicą, a Hołownia nie może powstrzymać swojego ego.
III.
Partia Demokratyczna w Ameryce ma sześć skrzydeł.:
- „Turbo progresywne” z piękną Ocazio-Cortez
- „Bardzo progresywne” z senatorami Bernie Sanders i Elizabeth Warren – byłymi kandydatami na prezydenta
- „Nowa progresywna gwardia” to Kamala Harris, wiceprezydentka USA i Stacy Abrams, Afroamerykanka, dzięki której do Senatu wszedł czarny pastor i pierwszy Żyd z Georgii
- „Stara progresywna gwardia” to prezydent Joe Biden, szefowa kongresu Nancy Pelosi i szef senatu Chuck Schumer
- „Umiarkowani demokraci” z kongresmenem Conner Lamb z Pensylvanii
- „Konserwatywni demokraci” z senatorem Joe Munchin z West Virginia
O Partii Demokratycznej mówimy, że jest wielkim namiotem, w którym mieszczą się przeciwnicy aborcji i zagorzali obrońcy praw kobiet, sojusznicy społeczności LGBTQ i konserwatywni tradycjonaliści, katolicy, muzułmanie, ateiści, protestanci i buddyści, pastorzy i strażnicy świeckości państwa, zwolennicy związków zawodowych i ich sceptycy, zwolennicy ingerencji państwa w gospodarkę i libertyni, którzy powtarzają za Reaganem, że najbardziej przerażającymi dziewięcioma słowami, jakie znają, są: „Jestem przedstawicielem rządu federalnego i przyszedłem tu, by pomóc”.
Po czterech latach rządów Trumpa ta niehomogeniczna Partia Demokratyczna w USA wygrała prezydenturę dla Joe Bidena, który dostał o 7 milionów głosów więcej od oponenta i ustanowił historyczny rekord. Zdobyliśmy też Kongres i Senat.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Do wyborców PL 2050 i do wyborców lewicy
Co jest jednak dobre dla Amerykanów w konserwatywnej Ameryce, wydaje się niewystarczająco dobre i możliwe w tradycyjnej Polsce. Tusk i Zandberg ze sobą nie mogą. Podobnie jak Hołownia, Kosiniak-Kamysz, Biedroń i Czarzasty. Dlatego w Polsce Duda jest prezydentem drugą kadencję, PiS dewastuje państwo już siódmy rok, a przed wyborami w 2023 planujemy jak je przegrać, idąc znów podzieleni na tych „na prawo od centrum”, Tuska i lewicę, bo ego liderów jest tak wielkie, że żaden namiot ich nie może pomieścić.
IV.
Abraham Lincoln zwyciężył w wyborach prezydenckich 1860 roku. Oponentami mało znanego wówczas prawnika z Illinois i faworytami w tym wyścigu byli dobrze znani weterani polityki: senator ze stanu Nowy Jork William H. Seward, gubernator stanu Ohio Salmon P. Chase i zasłużony kongresmen z Missouri Edward Bates.
Gdy po długich politycznych targach Lincoln wreszcie wygrał większość głosów elektorskich i został 16. prezydentem Stanów Zjednoczonych, zaprosił Sewarda, Chase’a i Bates’a do swojej administracji. Powiedział wówczas: „We need the strongest men of the party in the Cabinet. We needed to hold our own people together. I had looked the party over and concluded that these were the very strongest men. Then I had no right to deprive the country of their services.” [„Potrzebujemy najsilniejszych ludzi partii w rządzie. Musimy trzymać naszych ludzi razem. Przyjrzałem się naszej partii i doszedłem do konkluzji, że oni byli najsilniejszymi ludźmi. Nie mam więc prawa pozbawić kraju ich posługi”].
Seward został sekretarzem stanu, Chase sekretarzem skarbu, a Bates prokuratorem generalnym.
Lincoln wygrał wojnę domową i zniósł niewolnictwo. Powszechnie uważany jest za jednego z największych prezydentów USA, a jego administracja nazywana jest „zespołem rywali”. I znów, co było dobre dla Ameryki w godzinie, gdy ważyły się losy republiki, nie wydaje się wystarczające w Polsce, gdzie ważą się losy demokracji i Rzeczpospolitej rozumianej jako rządy ludzi, dla ludzi i poprzez ludzi.
V.
Panowie przywódcy, możecie nie odpowiadać na listy wyborców, ale wzywamy Was, byście odpowiedzieli publicznie, czy nie łączy Was żadne minimum, na którym – w obliczu egzystencjalnego zagrożenia państwa – moglibyście zbudować koalicję wyborczą, która ma szanse przynieść zwycięstwo nie tylko nad PiS, ale i nad wetem Dudy, i pseudowyrokami pseudotrybunału Przyłębskiej.
- Demokracja oparta na trzech filarach: trójpodziale władzy, wolnych i równych wyborach oraz wolnych i odpartyjnionych mediach sprawujących funkcję kontrolną
- Praworządność oparta na wolnych sądach i niepolitycznym systemie sprawiedliwości
- Administracja państwowa oparta na profesjonalnej kadrze pracowników cywilnych zatrudnionych w transparentnych procedurach
- Edukacja neutralna światopoglądowo i ideologicznie, autonomiczna
- Przyroda, woda i powietrze chronione prawem przed dewastacją i eksploatowane w oparciu o naukę, z myślą o przyszłych pokoleniach
- Samorząd terytorialny z uprawnieniami, autonomią i finansami pozwalającymi na zrównoważony rozwój lokalnych demokracji, gospodarek i społeczności
- Poszanowanie godności i praw człowieka wszystkich obywateli bez względu na płeć, wiek, rasę, wyznanie lub jego brak, przynależność etniczną, orientację seksualną i tożsamość płciową
- Rozdzielenie sacrum od profanum i zapewnienie świeckości państwa
- Potwierdzenie traktatowej, kulturowej i politycznej przynależności Polski do sojuszów i organizacji państw demokratycznych (w tym Unii Europejskiej) oraz gotowości do wypełniania wynikających z tej przynależności zobowiązań – zgodnie z zasadami praworządności, partnerstwa i solidarności
Jeśli dziś politycy opozycji nie potrafią znaleźć absolutnego minimum wspólnoty, na której mogliby budować koalicję, to my, wyborcy, musimy rozpocząć dyskusję o łączącym nas fundamencie za nich. Takie minimum dla polityków znajdziemy i postawimy ich przed koniecznością jego przyjęcia lub publicznego odrzucenia.
VI.
Gdy Winston Churchill wygłaszał swoją słynną obietnicę krwi, znoju i łez, w tym samym przemówieniu, odpowiadając na pytanie o politykę, odpowiedział, że będzie to walka z całą mocą i siłą na wodzie, w powietrzu i na lądzie. Na pytanie o cel polityczny odpowiedział zaś tak:
„Pytacie mnie o cel. Mogę odpowiedzieć jednym słowem: zwycięstwo. Zwycięstwo, choćby droga do niego była długa i ciężka, bo bez zwycięstwa nie ma przetrwania”.
Ten cel powinien być dziś taki sam dla Was, panie i panowie politycy, bo bez zwycięstwa nie będzie przetrwania demokracji w Polsce. A polityka powinna być dziś dla Was walką z całą mocą z politykierstwem, z partyjnymi interesami oraz z własnym ego – o stworzenie jednej koalicji przed wyborami, promowanie jej do wyborów przed swoimi elektoratami i połączenie sił w team rywali, który ocali nas przed kolejną klęską narodową.