Obóz demokratyczny rozpaczliwie szuka nadziei. Część oczu zwraca się w stronę Senatu, który zbiera się w poniedziałek. Plan ma być tam taki, żeby „tarczę antykryzysową” poprawić – być może odsyłając ją do Sejmu jako własny projekt. By z niej usunąć inne sprawy – w tym zmiany w kodeksie wyborczym. Jaka ma z tego wynikać nadzieja, zwłaszcza wobec doświadczeń z podobną „sztuczką” w sprawie sądów – nikt dokładnie nie wie
Parlamentarzyści wszystkich klubów poszli w czwartek rozmawiać o specjalnych sposobach procedowania Sejmu w warunkach zagrożenia epidemią. Tymczasem, jeśli Sejm nie może się zebrać, bo to jest niebezpieczne, to się po prostu nie zbiera. Ta niemożność jest jednym z powodów, dla których – zgodnie z konstytucją i nieźle napisanym prawem na takie okoliczności – wprowadza się w państwie któryś ze stanów nadzwyczajnych. Zgoda na dyskusję o czymkolwiek innym jest złamaniem podstawowej normy konstytucyjnej demokracji. Tej zgody udzieliła władzy opozycja. Kwestie kworum i prawidłowości głosowania – choć ważne i interesujące – są tu drugorzędne.
Kolejnego dnia parlamentarzyści wszystkich klubów poszli gadać o pisowskich projektach zapisanych bełkotliwie na kilkuset stronach i zawierających rzeczy przeróżne. W tym nowelę kodeksu wyborczego na czas zarazy. Konstytucja i w tej sprawie jest jednoznaczna – ustrój i jego procedury zawiesza się na czas zagrożenia, wprowadzając któryś ze stanów nadzwyczajnych. Albo zagrożenia nie ma, a wtedy nie ma powodu niczego nowelizować; albo ono jest – a wtedy nie ma wyborów, a jest stan nadzwyczajny.
Parlamentarzyści opozycji przeważnie twierdzą, że poszli gadać o „tarczy” i o dobru obywateli zagrożonych w czasach zarazy na rozmaite sposoby, a w kodeks wyborczy, zmianę regulaminu Sejmu i absurdalne zmiany innych ustaw, w tym kodeksu karnego, zostali przez PiS wmanipulowani. Doprawdy? Urodziliście się wczoraj? Kretyn rozpozna tę manipulację i szantaż, któremu ulegacie od lat, przegrywając na własne życzenie wszystkie kolejne wybory. Intelekt nie domaga? Czy może uczciwość? Trzeciej możliwości nie widzę.
Rzecz bowiem również w tym, że gotowość opozycji do rozmów o „tarczy” jest dyktowana wyłącznie strachem, a nie odpowiedzialnością za kogokolwiek i cokolwiek poza własnym miejscem w polityce. Można rozmawiać o polityce państwa wobec poszkodowanych obywateli w czasach stanu nadzwyczajnego – owszem. Do tego potrzeba jednak funkcjonujących w warunkach nadzwyczajnych organów władzy wykonawczej, a nie ustawodawczego Sejmu. Sejm już dawno uchwalił na tę okoliczność prawo, które parlamentarzyści opozycji godzą się – wraz z PiS – ominąć i nie zmienią tego ich zatroskane miny i gadanie o odpowiedzialności.
Konstytucja i ustawy o stanach nadzwyczajnych gwarantują obywatelom pełne odszkodowania za straty poniesione w wyniku działań państwa walczącego z zagrożeniem. Jeśli – mówiąc skrótowym przykładem – policjant zarekwiruje ci na ulicy samochód potrzebny mu w pościgu, masz prawo oczekiwać pełnego wyrównania straty, a nie 40, czy nawet 80 proc. PiS – zamrażając funkcjonowanie z grubsza połowy polskiej gospodarki – chce właśnie tej odpowiedzialności uniknąć. Zatroskana opozycja godzi się więc również na to. Hipokryzja tych państwa przeraża. Ale bardziej chyba przeraża głupota.
Niektórzy komentatorzy wyrażają również przekonanie, że 10 maja żadnych wyborów nie będzie. Powołują się np. na stosowną wypowiedź Dudy. Może i nie będzie. Ale jestem gotów dać głowę, że stanie się tak nie w drodze opisanego konstytucją i ustawami stanu nadzwyczajnego, tylko właśnie bez niego, właśnie z pominięciem konstytucji – im bardziej ostentacyjnym, tym lepiej. Bo gra idzie właśnie o to, by konstytucję ośmieszyć, pokazać jako rzecz kompletnie nieistotną w rozwiązywaniu rzeczywistych problemów, zbędną przeszkodę w trosce o dobro ludzi.
Na twarzach polityków opozycji, z którymi o konstytucji usiłuję rozmawiać, widzę już dziś uśmiech zakłopotania na każdą wzmiankę o niej i jej znaczeniu w czasach kryzysu. „Nie da się mówić o praworządności ludziom zagrożonym zakażeniem, utratą zarobków i środków do życia” – słyszę w takich okolicznościach. Dokładnie tę samą argumentację słyszałem o postulatach kobiecych, czy o polityce wobec kościoła. To „sprawy światopoglądowe”. To nam „odbierze poparcie konserwatywnej części społeczeństwa”. Trzeba najpierw odsunąć PiS. „Konstytucja jest ważniejsza niż kwestie światopoglądowe”.
Otóż to się właśnie stało w ostatnich dniach. Konstytucja stała się kolejną „kwestią światopoglądową”. I żadna taktyka Senatu tego nie zmieni.
O politycznej naiwności i zwykłej głupocie szkoda w ogóle wspominać. To osobny temat. Zamiast opowiadać tu o możliwościach, które istniały i o których już sam opowiadałem wiele, wystarczy przypomnieć owoce tych wszystkich realistycznych, cwanych politycznych strategii. Przerżnęliśmy pięć kolejnych wyborów – nawet wtedy, kiedy w głosach mieliśmy większość. Tyle jest warte to przemądrzałe cwaniaczenie.
Życzę wszystkim zdrowia i odporności nie tylko na wirusy. Idą trudne czasy. Nie dla wszystkich. Dla tych „ze światopoglądem” na pewno.