Donald Tusk podsumował „na gorąco” i krótko czwartkowe „historyczne wydarzenie”, jak określił spotkanie przywódców europejskich w Kijowie ‘rezydent Ukrainy Wołodymir Żełenski: „Przywódcy Francji, Niemiec, Rumunii i Włoch zadeklarowali w Kijowie pełne wsparcie dla europejskich aspiracji Ukrainy. To przełom. Szkoda, że bez nas. To przecież Polska powinna być jednym z głównych uczestników tego wielkiego zdarzenia”
Powinna a nie jest. Pisał o tym wczoraj o wiele obszerniej w swojej analizie w Onecie Witold Jurasz – TUTAJ.
To ważny tekst, w którym autor próbuje na chłodno ocenić aktualną sytuację i jej prawdopodobne konsekwencje. Nie ulega wątpliwości, że na naszych oczach i z naszym udziałem, niestety w wielu aspektach sprzecznych z racją stanu, ale zgodnych z niewypowiedzianym interesem rządzących, zmienia się światowa architektura bezpieczeństwa i geopolityczny układ sił. Nieobecność Polski na tym spotkaniu znaczy więcej niż się powszechnie uważa.
Jeszcze kilka lat temu, w czasie pomarańczowej rewolucji z przełomu 2013/2014 roku, kiedy ponad milion ludzi na kijowskim Majdanie gotowych było walczyć i ginąć za demokratyczną i europejską Ukrainę, Polska i jej władze były jednym z najważniejszych podmiotów kształtujących politykę wschodnią Unii Europejskiej i razem z wiodącymi państwami „starej Unii” reprezentowała interesy polityczne całego regionu, no i oczywiście swoje. Premier Tusk, minister Sikorski i Polska, lider integracji europejskiej, byli kluczowymi podmiotami tłumaczącymi i skłaniającymi innych, by europejskie aspiracje społeczeństwa Ukrainy, ich determinacja, by wyrwać się spod wpływu i zależności od autorytarnej Rosji Putina, zostały zrozumiane i uznane przez Zachód, jako wspólny interes i wymóg wierności zasadom.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kisiel na dziś
Częściowe zwycięstwo rodzącego się w Ukrainie społeczeństwa obywatelskiego, dla którego Majdan, ich walka, ofiary i determinacja z pewnością są podstawowym doświadczeniem pokoleniowym, formującym współczesną Ukrainę, zaowocowało ucieczką Janukowicza do Rosji, demokratycznymi wyborami, ale przede wszystkim otwartą wojną z Rosją o Donbas i aneksją Krymu. To wszystko pamiętamy, podobnie jak reakcję Zachodu na zbrojną agresję Rosji na suwerenne państwo na wschodnich obrzeżach Europy, choć trzeba przyznać, że z biegiem dni i lat „temat” Ukrainy został zepchnięty na daleki plan, jakby zapomniany… Jak widać dzisiaj nie do końca, bo Ukraina bardzo wiele zrobiła, by stać się silniejsza, ale nie zmienia to faktu, że to Polska mimo jej strategicznego interesu i w efekcie Unia jakby o niej zapomniała.
Co się stało? Z naszej perspektywy widać to bardzo wyraźnie. W 2015 roku władzę w Polsce przejęła nacjonalistyczno-populistyczna Zjednoczona Prawica Kaczyńskiego, od pierwszych tygodni antydemokratyczna, antyeuropejska i w wielu wymiarach realizująca szeroką politykę Kremla. Relacje z Unią i państwami członkami Unii stały się właściwie ciągiem konfliktów, bardzo szybko straciliśmy opinię odpowiedzialnego, lojalnego partnera, z Ukrainą właściwie zaniknęły a w polityce wewnętrznej nastał czas nieustannej wojny, zniesienia zasad praworządności, rodzącego się autorytaryzmu, gdzie sprawy dotyczące przyszłości, bezpieczeństwa i polityki zagranicznej w pełni zostały podporządkowane partyjnemu „tu i teraz”, czyli chwytom służącym zdobywaniu i umacnianiu coraz szerszej władzy Kaczyńskiego i jego partii.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Siedem lat to długo, wystarczająco długo…
Trudno się dziwić, że Unia i jej główne, najsilniejsze państwa nie traktują Polski Kaczyńskiego jako ogniwa reprezentującego interesy wspólnoty. Znamienny jest fakt, że we wczorajszej delegacji wziął udział prezydent Rumunii, reprezentujący południowo-wschodnią flankę Unii i NATO, a nie „frontowa” Polska. Skazanie Polski na margines europejskiej polityki może mieć kolosalne znaczenie w przyszłości. To, że jesteśmy teraz w awangardzie pomocy dla Ukrainy, że stanowimy główny przyczółek NATO na wschodniej flance w efekcie może niewiele znaczyć… Po prostu takie mamy położenie geograficzne i elementarny nakaz ochrony swoich granic i trudno żeby było inaczej, a inni z tego nie skorzystali, ale patrząc na układ sił politycznych i europejskiego interesu, ze szkodą dla aspiracji Ukrainy, znaleźliśmy się w strefie „nijakiej”. Na własną prośbę, z powodu fobii, resentymentów i żądzy zemsty i władzy jednego człowieka staliśmy się znowu „kłopotem” Europy. I to w dodatku wielowymiarowym kłopotem. Nieobecność Polski w tej delegacji jest porażką Polski i zwycięstwem Putina.
- Paweł Bujalski – polityk, samorządowiec, przedsiębiorca, wiceprezydent Warszawy w latach 1994–1999.
Tekst opublikowany został na pawelbujalski.blog
fot. technisch24.com: przywódcy Ukrainy, Niemiec, Francji, Włoch i Rumunii w Kijowie 16.06.2022