To, że przekroczyliśmy granicę prowadzącą do wyjścia z Unii nie budzi dzisiaj już wątpliwości. Aktualny przekaz dnia PiS brzmi „dokładamy do Unii i powinniśmy poważnie zastanowić się nad wyjściem”
Lawina zaczęła schodzić i nie widać zbyt wielu chętnych do jej zatrzymywania. Politycy rozkładają bezradnie ręce, biały koń czeka w stajni na wybory za dwa lata, ruchy obywatelskie są zmęczone i osłabione, a na ulicach jakoś nie widać protestujących tłumów.
Czy można jeszcze coś zrobić? Próbować można zawsze, wszak w naszym DNA jest porywanie się na rzeczy niemożliwe. I czasami udaje nam się osiągnąć sukces. To „czasem” nie jest bardzo częste, jednak jak nie spróbujemy, to się nie dowiemy. Tylko co mielibyśmy zrobić? Majdan jest nierealny, a konstruktywne votum nieufności dla rządu nawet bardziej. Jest jednak jedno rozwiązanie, które jest możliwe do zrealizowania, choć nie mówię, że proste.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Dlaczego Polska wyjdzie z Unii Europejskiej?
Dzisiaj symboliczne dla naszego wyjścia w Unii są uchwały anty-LGBT. To one jako pierwsze powodują wstrzymanie funduszy pomocowych, co ułatwi PiSowi rozhuśtanie nastrojów antyunijnych. W tej sprawie mamy ze strony PiS obronę Okopów Świętej Trójcy przez radnych z Dudą starszym na czele. Jedynym głosem z „drugiej” strony jest, przyznajmy dość arogancki, list prezydenta Majchowskiego do Komisji Europejskiej. Gdybym był adresatem tego pisma odpisałbym: „Panie Majchrowski, odwołaj pan władze województwa, które podważają Traktaty Unijne, a nie zawracaj nam głowę.”
I to właśnie jest najbardziej realna szansa. Przepisy ustawy o referendum lokalnym dają możliwość odwołania organu stanowiącego w trakcie kadencji. Uchwały podjęło 5 sejmików z województw, które są matecznikiem PiS. Skuteczne uruchomienie w tych miejscach procedury referendum (zebranie podpisów 10% mieszkańców) da sygnał PiSowi, że z tym wyjściem to nie pójdzie tak łatwo. W szczególności da to do myślenia posłom i radnym z tylnych ław, że warto szukać tratwy ratunkowej. Co więcej, już samo zbieranie podpisów będzie okazją mobilizacji przeciwników wyjścia, a to tej mobilizacji i nadziei na niewielki nawet sukces najbardziej brakuje. Być może da to też sygnał Unii, że warto jeszcze chwilę poczekać, aż Polacy pogonią niebezpiecznych szaleńców i agentów Putina.
fot. Katarzyna Pierzchała