4 czerwca to szczególne święto w zestawie polskich świąt. Tego dnia nie czcimy poległych w żadnej z krwawych bitew, które potem roztrząsalibyśmy w bólu czekając na upragnioną wolność. Tego dnia świętujemy moment, kiedy wzięliśmy sobie wolność. Bezkrwawo
Te 31 lat to był dla Polski dobry okres, prawdopodobnie najlepszy w jej nowożytnych dziejach. – Ale dzisiaj 4 czerwca roku 2020 radość i spokój tego święta psuje nam wczorajsza zapowiedź terminu prezydenckiego głosowania, którego ja sam nie zdecyduję się nazwać prezydenckimi wyborami – mówi Paweł Kasprzak. – To głosowanie i zgoda na udział w tym cyrku, wielu spośród nas, demokratów, obraża. Obraża wszystkie pryncypia, w imię których ostatnie 6 lat swojego życia poświęciłem czemuś zdecydowanie innemu niż czerpanie korzyści z polskiej wolności i radosne rozpamiętywanie rocznic 4 czerwca – dodaje.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Urny z oka nie spuszczałam
Kasprzak przypomina wybory z 1989 roku i wyjaśnia, dlaczego nie ma żadnej analogii pomiędzy naszą dzisiejszą sytuacją, a sytuacją ówczesną. Tłumaczy, dlaczego jego zdaniem nie ma żadnych pozytywów „by wziąć udział w tym cyrku” [wyborach 28 czerwca – red.].
Paweł Kasprzak: – Wytrącamy sobie z ręki najpotężniejszą broń, jaką dysponujemy. Ta broń zadziałała przed głosowaniem 10 maja. Ono się nie odbyło. Dlaczego? Dlatego, że Jarosław Kaczyński jak tlenu potrzebuje legitymacji swojej władzy. Usłyszał już w tej sprawie stanowisko OBWE i Parlamentu Europejskiego, ale nade wszystko przeczytał artykuły we własnej, pisowskiej prasie. Kaczyński nie znajdzie zrozumienia dla swoich decyzji u własnych wyborców. Tego boi się najbardziej. I tę broń my dzisiaj mamy w ręce.