Polska nie tyle jest, co została podzielona na dwa zwalczające się obozy. Została podzielona przez konsekwentnie i w pełni świadomie prowadzoną politykę Kaczyńskiego i PiS i ich „zbrojne ramie” ministerstwo propagandy TVPiS Jacka Kurskiego
Kaczyński przeciwstawił wielkie grupy społeczne, doprowadził do zerwania więzi między nimi, zastąpił pluralizm i debatę publiczną otwartą walką z „liberalną demokracją”. W praktyce walkę tę prowadzi z prozachodnią orientacją szerokich rzesz ludzi; budowniczych III RP, w tym średniego i młodego pokolenia, w większości mieszkańców miast o zakorzenionych demokratycznych aspiracjach, pracujących i mających „coś” do stracenia. Ogłosił i wiele osób mu uwierzyło, że walkę tę prowadzi w imieniu „narodu”, w szczególności „pokrzywdzonych transformacją”, milionów ludzi z prowincji i wsi, w większości ludzi w podeszłym wieku, zagubionych we współczesności, uzależnionych od transferów socjalnych a przede wszystkim o utrwalonych postawach tradycyjnie patriarchalnych, prokościelnych, nacjonalistycznych, często czysto autorytarnych.
Różnorodność i odmienne interesy są normą, rzeczą naturalną, faktem, ale walka między ludźmi, wrogość i wykluczenie to anomalie i nie są to „marzenia pięknoduchów”, ale osiągnięcia nauk społecznych i systemów demokratycznych. Kaczyński wrócił do starego i prymitywnego, ale jak widać w Polsce ciągle skutecznego: dziel i rządź.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Koszty utrzymania władzy, czyli jak dobrze jest nie myśleć…
Udało mu się, trzeba przyznać, dostatecznie skutecznie zmanipulować ludzi. Zachowania społeczne i wyniki różnych sondaży to potwierdzają. Jego wyznawcy wierzą, że PiS i on, Kaczyński, działa w ich interesie, imieniu i ludzie ci odporni są na zatrważające fakty i informacje o kolejnych aferach, ewidentnym braku kompetencji, jawnej katastrofie właściwie we wszystkich dziedzinach życia publicznego i gospodarczego… to nic nie zmienia. Emocje społeczne zostały sprowadzone do konsekwentnie prowadzonej walki, wojny wewnętrznej, my kontra oni, obcy, w efekcie której Kaczyński zdobył nieograniczoną władzę poza społeczną kontrolą. A to było i jest jego JEDYNYM celem. Reszta to środki, zmieniane dość swobodnie w razie potrzeb, niestety z jedną stałą: ta metoda wyklucza nas, Polskę, z obszaru demokratycznego i zjednoczonego politycznie i organizacyjnie, ale również mentalnie i światopoglądowo Zachodu, a to ma swoje wielkie konsekwencje.
Zastąpienie pluralistycznego, demokratycznego społeczeństwa autokratycznie zarządzanym nacjonalistycznym państwem to wybór między dwoma modelami, między wschodem i zachodem. Zdaje się, że Kaczyński i jego partia gotowi są sprzedać nasze bezpieczeństwo gwarantowane obecnością w strukturach Zachodu (Unia i NATO) za posiadanie niekontrolowanej władzy na swoim poletku. Dowodów na to mamy zbyt wiele, by wierzyć w niepotwierdzane w praktyce słowne deklaracje. Prawdopodobnie zwolenników PiS-u, najbardziej pokrzywdzonych, bo oszukanych, nie da się „oświecić” w tym zakresie i przekonać do zmiany swoich „wyborów”, ale dla nas, strony „demokratycznej” stanowi to prawdziwe wyzwanie. Różne sondaże i głębsze badania wskazują przecież, że stale opcja „prozachodnia” w Polsce jest dominująca.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Wbrew optymizmowi przyszłych sondaży postawa opozycji gwarantuje klęskę
Patrząc na to z tej perspektywy, brak zjednoczenia partii i ruchów opozycyjnych, brak pełnej mobilizacji i ścisłego, konsekwentnego współdziałania WSZYSTKICH jest naprawdę gigantycznym błędem. Uwypuklanie różnic, zajmowanie się sprawami drugorzędnymi w zestawieniu z największym zagrożeniem, które wszystkie plany i marzenia znosi, jest dowodem na brak zrozumienia miejsca, w którym się znaleźliśmy. Napięcia w relacji Wschód (Rosja) – Zachód a w tym nasza, Polski rządzonej przez antyzachodni PiS, pozycja jest najsłabsza z możliwych… Historia uczy, że za to płaci się największą cenę.
Obawiam się, że ulegamy zbiorowemu złudzeniu, że miejsce Polski w światowym „układzie sił” to bardziej interes Zachodu niż nasz, Polek i Polaków. Kaczyński z pewnością potrafi to wykorzystać, Rosja też. Nie przeceniając roli Polski, gdyby polityka Warszawy wobec Unii, Stanów i Ukrainy była inna, gdyby pozycja międzynarodowa Polski była chociażby podobna do tej z 2014 roku w czasie Majdanu, nie siedzielibyśmy tak jak dziś w „oślej ławce” pokazywani palcem jako „bolący problem” zjednoczonej Europy o władzy na wzór putinowskiej Rosji.
Im szybciej się „opamiętamy” tym lepiej. Jesteśmy tylko „jedną z rzeczy wielu” i w dodatku z bardzo szarganą przez PiS opinią. Nikogo nie dziwi już nieobecność Polski w rozmowach o naszej i naszego regionu przyszłości… Kaczyński sam wyszedł bez pożegnania z tego pokoju, ba, nawet tam nie zagląda, jakby było mu wszystko jedno lub zdecydował się na „inną”, w naszym przypadku jedyną, rosyjską opcję.
- Paweł Bujalski – polityk, samorządowiec, przedsiębiorca, wiceprezydent Warszawy w latach 1994–1999.
Tekst opublikowany został na pawelbujalski.blog